Już o godzinie siedemnastej siadam w wygodnym fotelu w
kawiarni Sowa i zamawiam ulubioną
latte. Odkąd jestem w Bydgoszczy, to miejsce jest moim ulubionym. Często tu
przychodzę, siadam, popijam kawę, czytam książkę, słucham muzyki lub tak po
prostu myślę. Teraz niestety nie mogę oddać się takiej przyjemności, matura
daje o sobie znaki.
-Przeszkadzam? – słyszę jego głos nad swoim uchem. Podszedł
do mnie tak cicho, tak dyskretnie, że aż podskoczyłam.
-Mógłbyś mnie nie straszyć?!
-Mógłbym. – odpowiada bezczelnie i siada naprzeciwko mnie.
-A mógłbyś mnie nie denerwować?
-Mógłbym. – wiem, że się ze mną droczy, jednakże cholernie
mnie tym irytuje.
-A mógłbyś chociaż przez chwilę być poważny, chciałabym
porozmawiać.
-Mógłbym Jaśka, mógłbym. – uśmiecha się tak zaraźliwie, że i
na mojej twarzy pojawia się głęboki uśmiech.
Przy kolejnej kawie i kolejnym ciastku on naprawdę staję się
poważny i opowiada mi.
O całym swoim życiu.
A gdy wróciliśmy z
Włoch, kupiłem dom. Taki piękny, duży, taki nasz. Oli rósł jak na drożdżach,
Dagmara pracowała, ja grałem w Skrze. I tak przez dwa lata. A potem, tak nagle
coś zaczęło się pieprzyć. Zaczęliśmy się kłócić, unikać się nawzajem. Czasami
robiłem wszystko, żeby po treningu nie wracać do domu, włóczyłem się po
mieście, przesiadywałem u Mariusza, robiłem cokolwiek, żeby tylko nie widzieć
się z nią. I wiesz co? Pewnego dnia, gdy
odbierałem małego z przedszkola, spytał mi się dlaczego ja go odbieram, a nie
mama, przecież ja powinienem być daleko. Powiedział, że on myślał, że gram w
reprezentacji, bo nie ma mnie w domu i myślał, że wyjechałem na długo. I
właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że wszystko spieprzyłem. Swoje życie, swoją
rodzinę. Wyprowadziłem się do Łodzi. Po kilku tygodniach dostałem pocztą
wezwanie do sądu z datą pierwszej sprawy rozwodowej. Wiesz, że zabraniała mi
się spotykać z Olim? Ale wywalczyłem to, mam takie same prawa jak ona. Chciała
mi zabrać dom, samochód, pieniądze. Dałem jej wszystko co chciała, w zamian za
Oliwiera. A wiesz co jest najgorsze? Że zabrała mi cząstkę siebie i za cholerę
nie chce jej oddać. Ale już się z tym pogodziłem. Już w sumie nie chcę tej cząstki z
powrotem. Ona może ją już spalić, mnie się nie przyda. Ja jej nie kocham i
nawet nie wiem czy kiedykolwiek kochałem.
-A wtedy, w Łodzi gdzie zniknąłeś?
-Byłem na zgrupowaniu reprezentacji. Mieliśmy ważne turnieje, z których i tak wypadłem
przez kontuzje.
-Misiek, a co z twoim synkiem? Gdzie on teraz jest?
-Z nią. Nie wywalczyłem zabrania jej praw rodzicielskich,
ale mogę się z nim spotykać kiedy tylko chcę.
-A co robisz tu, w Bydgoszczy?
-To moje miasto, tu się urodziłem, wychowałem. A ty?
Mówiłaś, że mieszkasz w Warszawie.
-Przeprowadziłam się. Za chwilę mam maturę.
-Zapomniałem, że ty jesteś jeszcze taka młoda i masz cale
życie przed sobą. A co z Andrzejem? Skąd się znacie?
-Znamy się od dziecka, mieszkaliśmy razem w stolicy. Potem
on dostał ofertę z Delecty, przeprowadził się, a ja za nim.
Siedzieliśmy jeszcze trochę, aż kelner oznajmił, że na
piętnaście minut zamykają lokal. Wyszliśmy na zimne, nocne powietrze. Szliśmy
ulicami Bydgoszczy, przytuleni od zimna. Byłam o dobre trzydzieści centymetrów
niższa od niego, sięgałam mu do barku. Odprowadził mnie pod sam blok, stanął
naprzeciwko, tak blisko, że czułam bicie jego serca, czułam jego ciepły oddech.
I powiedział, że przed nikim się tak nie otworzył, jak przede mną. I że brakowało
mu mnie.
*
Reprezentacjo, błagam. Przywróć mnie do życia.
Tu też powinno się coś pojawić. Za kilka dni, obiecuję.
PS Dziękuję za ponad 200 komentarzy i 15 000 wyświetleń. ♥
PS Dziękuję za ponad 200 komentarzy i 15 000 wyświetleń. ♥