niedziela, 16 czerwca 2013

12; Pocałuj mnie.





Ubierając kurtkę, dokładnie o godzinie piętnastej trzydzieści podchodzisz do mnie, zapinając mi ostatni guzik.
-Znów wychodzisz?
-Muszę zrobić z Kasią projekt, nie wiem kiedy wrócę. – wychodzę z mieszkania, zostawiając Cię bez słowa.
Idę ulicami miasta, ocierając spływające po policzkach łzy. Znów Cię okłamuję, znów Cię ranię.
Siadam na jednej z ławek, niedaleko Sowy.  Po chwili niedaleko parkuję czarne audi q7 z roczniaka dwa tysiące dwanaście. Wysiada z niego on, w wytartych dżinsach, air maxach i czarnej kurtce. Widzi mnie, uśmiecha się słodko i podchodzi, siadając blisko. Dopiero po chwili dostrzega moje łzy.
-Jaśka, co się stało?
-Okłamuję go. Wiesz, cały czas kłamię, że wszystko jest okej, że idę do koleżanki. Michał, ja tak nie potrafię. Nie potrafię żyć z nim, jednocześnie wiedząc, że znów się w tobie zakochuję. Pamiętasz co mi wtedy powiedziałeś? Że nie możesz się we mnie zakochać, bo wiesz, że nie możesz żyć jednocześnie z kimś innym. Że zwariowałbyś z tej miłości. Tylko, że ja nic o tobie nie wiedziałam, nie wiedziałam, że masz żonę, syna. A ty wiesz o mnie wszystko. Znasz mnie całą. Wiesz jaka jestem i wiesz, że nie umiem wybierać, nie chcę wybierać.
-A pamiętasz, co jeszcze Ci wtedy powiedziałem? Że jeśli popełnię błąd, to wybiorę. I popełniłem błąd. Zakochałem się w tobie. I wybrałem. Wybrałem ją. Jak widać nie opłaciło mi się to. Bo teraz jestem tu, z Tobą, bez niej. Nie myślę o niej, nie kocham jej, już od dawna. I wiesz co? Popełniłem ten cholerny błąd, zakochałem się w tobie. I wcale tego nie żałuję. Bo to wszystko przez te dwa lata nie minęło. Nie zapomniałem o tobie. Starałem się, żeby ratować swoją rodzinę. Nie udało się, jak wszystko w moim życiu. – zaśmiał się ironicznie. – Świat jest tak strasznie zagmatwany, poplątany. Jaśka, do cholery. Kocham Cię. – namiętnie wbił się w moje usta, wplątując dłonie w moje rozpuszczone włosy. I w tej chwili nie liczyło się nic, tylko ja i on. Nie liczyłeś się Ty, nie liczyła się Bydgoszcz, nie liczył się świat. Gdy oderwałam się od niego, aby zaczerpnąć tchu, pogłaskałam jego zarośnięty dwudniowym zarostem policzek, a on kciukiem otarł spływającą po mojej twarzy łzę.
-Nie wiem co robić Michał. – wyszeptałam, wtulając się w zagłębienie jego szyi.
Wdychając jego mocne, męskie perfumy słuchałam jak cicho nuci jakąś piosenkę.
Głaskał mnie po głowie, zahaczał o ucho rozwiewane przez wiatr włosy, ocierał łzy.
Siedząc na ławce w połowie marca, nie można było mówić o jakimkolwiek cieple. Jedyne ciepło jakie teraz do mnie docierało, to ciepło bijące z jego serca. I choć siedziałam otulona grubym kominem, w zimowej kurtce, trzęsłam się z zimna. Nie umknęło to jego uwadze. Wstał, pomagając mi się podnieść i bez słowa zaprowadził mnie do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już w jego domu. Posadził mnie na kanapie, przynosząc gorącą herbatę, włączył pilotem wieże, z której wypłynął stary, dobry, polski rock. Podszedł do kominka, rozpalił w nim ogień, ogrzał ręce. Usiadł obok mnie, kładąc głowę na moim ramieniu.
-Posłuchaj Jaśminka. Kocham Cię, zresztą nie od dziś. Nie wiem co siedzi tam w środku, w tobie – wskazał palcem na okolice mojej klatki piersiowej – Ale wiem, że nie mogę cię zmusić do jakiegokolwiek wyboru. I nawet nie chcę. A ty postąpisz jak zechcesz, uszanuję każdą twoją decyzję. I wiedz, że będę na ciebie czekał, do końca. Wiem, że to brzmi jakbym był jakimś siedemdziesięciolatkiem i spodziewał się śmierci. Ale pamiętaj, słuchaj tylko i wyłącznie swojego serca. – ucałował mój policzek – Nie wiem jak wytrzymam to, że widząc Wronę na treningu wiem, że on ma całą ciebie, a ja tylko namiastkę. Ale to ty zdecydujesz co zrobisz, kogo wybierzesz. Ja niczego nie mogę ci kazać, pamiętaj. – przegryzł delikatnie płatek mojego ucha. – Chodź mała, odwiozę Cię. On się pewnie martwi. – podniósł się z kanapy. – Ale zanim oddam cię jemu, pocałuj mnie, błagam.

*

Dobrze, że jeszcze dwa rozdziały i koniec, mam dość czytania tego chujostwa przy sprawdzaniu błędów.
nieszczere-obietnice / błagam o ciepło