niedziela, 30 czerwca 2013

13; On.





Gdy wracam do bloku, nie ma Cię w naszym mieszkaniu, nie wiem gdzie jesteś. Wracasz dopiero następnego dnia, po wieczornym treningu. Wchodzę do mieszkania o dwudziestej. Przekraczając próg, prawie krzyczę.
-Gdzie Ty byłeś?! – dopiero teraz zauważam dwie walizki stojące na środku salonu. – Andrzej, co to jest?!
-Walizki, nie widzisz? – mówisz ozięble, nie spoglądając na mnie.
-Widzę! Tylko nie wiem czyje one są i po co tu stoją. – krzyczę.
-Wyprowadzam się.
-SŁUCHAM?!
-Wyprowadzam się. Do Rosji. Kończy mi się kontrakt z Delectą, prezes zgodził się, żeby wcześniej opuścił klub.
-Ale przecież sezon się jeszcze nie skończył, najważniejsze mecze przed wami!  – pytam, prawie że wybuchając płaczem. – Andrzej, a ja?!
-Co ty? Ty chyba już dawno znalazłaś pocieszyciela, możesz spokojnie do niego lecieć, wypłakać się w rękaw albo pieprzyć się z nim. Jak tam wolisz.
-SŁUCHAM?!
-Powtarzasz się złotko. Mówię, leć do Winiarskiego. Pewnie już czeka w Sowie. – tak bardzo ranią mnie Twoje słowa.
-Andrzej, to nie tak! Do cholery, posłuchaj mnie! – szarpię Twoje ramię, zmuszając Cię do spojrzenia mi w oczy.
-A jak?! Dawid wszystko widział, powiedział mi! Widział, jak się całujecie, przytulacie, jak wsiadasz do jego samochodu! A ty cały czas kłamałaś! Kłamałaś mi prosto w oczy, a potem mnie całowałaś, tak samo jak jego!
-Nieprawda, to nie tak! – nie możesz nic z siebie wykrztusić, płacz dusi wszystkie słowa.
-To kurwa jak?! Może mi powiesz, że ot tak go sobie spotkałaś, całowałaś. Że nic cię z nim nie łączy! Posłuchaj, ja nie dam robić z siebie idioty. Wybieraj Jaśmina, albo ja albo on.

Nigdy nie każ mi wybierać, bo jeszcze wybiorę źle.

-On. – mówię po kilku minutach ciszy. – On. A wiesz dlaczego? Bo on nigdy nie kazał mi wybierać, a Ty ciągle to robisz! Nie poznaję Cię Andrzej. I nie, nie będę Ci niczego tłumaczyć, bo wiedz, że Cię kocham. Nie okłamywałam Cię, nie leciałam na dwa fronty. Ale teraz jest już za późno na jakikolwiek wytłumaczenia, Ty już wybrałeś, ja tylko to potwierdziłam. Życzę powodzenia w Rosji, może jak dorośniesz i zrozumiesz wszystko, wtedy porozmawiamy.– powiedziałam i wybiegałam z naszego byłego mieszkania.
-Jaśmina, poczekaj! – krzyknąłeś, ale ja znów to zignorowałam i pobiegłam przed siebie ile sił w nogach.

Pewnie jeździ lepszym autem, ten skurwysyn.
Znajdę go, zabiję, zakopię w lesie, zabiorę kwit.
I co? Wstyd, możesz mi w oczy patrzeć?
Pierdole twoje łzy, ale bez ciebie nie zasnę.
Nowej nie znajdę, inną cię pokochałem.

*

PRZEPRASZAM.
Jaśmina jest suką, ja też jej nie lubię. A wiecie dlaczego? Bo jest cholernie podobna do mnie.
Został jeszcze ostatni rozdział, a ja obiecałam sobie, że kończę z pisaniem.
Rzadko dotrzymuję słowa, więc zapraszam na coś nowego.

nieszczere-obietnice / błagam o ciepło