sobota, 25 maja 2013

10; Brakowało mu mnie.




Już o godzinie siedemnastej siadam w wygodnym fotelu w kawiarni Sowa i zamawiam ulubioną latte. Odkąd jestem w Bydgoszczy, to miejsce jest moim ulubionym. Często tu przychodzę, siadam, popijam kawę, czytam książkę, słucham muzyki lub tak po prostu myślę. Teraz niestety nie mogę oddać się takiej przyjemności, matura daje o sobie znaki.
-Przeszkadzam? – słyszę jego głos nad swoim uchem. Podszedł do mnie tak cicho, tak dyskretnie, że aż podskoczyłam.
-Mógłbyś mnie nie straszyć?!
-Mógłbym. – odpowiada bezczelnie i siada naprzeciwko mnie.
-A mógłbyś mnie nie denerwować?
-Mógłbym. – wiem, że się ze mną droczy, jednakże cholernie mnie tym irytuje.
-A mógłbyś chociaż przez chwilę być poważny, chciałabym porozmawiać.
-Mógłbym Jaśka, mógłbym. – uśmiecha się tak zaraźliwie, że i na mojej twarzy pojawia się głęboki uśmiech.

Przy kolejnej kawie i kolejnym ciastku on naprawdę staję się poważny i opowiada mi.
O całym swoim życiu.

A gdy wróciliśmy z Włoch, kupiłem dom. Taki piękny, duży, taki nasz. Oli rósł jak na drożdżach, Dagmara pracowała, ja grałem w Skrze. I tak przez dwa lata. A potem, tak nagle coś zaczęło się pieprzyć. Zaczęliśmy się kłócić, unikać się nawzajem. Czasami robiłem wszystko, żeby po treningu nie wracać do domu, włóczyłem się po mieście, przesiadywałem u Mariusza, robiłem cokolwiek, żeby tylko nie widzieć się z nią. I wiesz co? Pewnego dnia,  gdy odbierałem małego z przedszkola, spytał mi się dlaczego ja go odbieram, a nie mama, przecież ja powinienem być daleko. Powiedział, że on myślał, że gram w reprezentacji, bo nie ma mnie w domu i myślał, że wyjechałem na długo. I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że wszystko spieprzyłem. Swoje życie, swoją rodzinę. Wyprowadziłem się do Łodzi. Po kilku tygodniach dostałem pocztą wezwanie do sądu z datą pierwszej sprawy rozwodowej. Wiesz, że zabraniała mi się spotykać z Olim? Ale wywalczyłem to, mam takie same prawa jak ona. Chciała mi zabrać dom, samochód, pieniądze. Dałem jej wszystko co chciała, w zamian za Oliwiera. A wiesz co jest najgorsze? Że zabrała mi cząstkę siebie i za cholerę nie chce jej oddać. Ale już się z tym pogodziłem. Już w sumie nie chcę tej cząstki z powrotem. Ona może ją już spalić, mnie się nie przyda. Ja jej nie kocham i nawet nie wiem czy kiedykolwiek kochałem. 

-A wtedy, w Łodzi gdzie zniknąłeś?
-Byłem na zgrupowaniu reprezentacji. Mieliśmy ważne turnieje, z których i tak wypadłem przez kontuzje.
-Misiek, a co z twoim synkiem? Gdzie on teraz jest?
-Z nią. Nie wywalczyłem zabrania jej praw rodzicielskich, ale mogę się z nim spotykać kiedy tylko chcę.
-A co robisz tu, w Bydgoszczy?
-To moje miasto, tu się urodziłem, wychowałem. A ty? Mówiłaś, że mieszkasz w Warszawie.
-Przeprowadziłam się. Za chwilę mam maturę.
-Zapomniałem, że ty jesteś jeszcze taka młoda i masz cale życie przed sobą. A co z Andrzejem? Skąd się znacie?
-Znamy się od dziecka, mieszkaliśmy razem w stolicy. Potem on dostał ofertę z Delecty, przeprowadził się, a ja za nim.
Siedzieliśmy jeszcze trochę, aż kelner oznajmił, że na piętnaście minut zamykają lokal. Wyszliśmy na zimne, nocne powietrze. Szliśmy ulicami Bydgoszczy, przytuleni od zimna. Byłam o dobre trzydzieści centymetrów niższa od niego, sięgałam mu do barku. Odprowadził mnie pod sam blok, stanął naprzeciwko, tak blisko, że czułam bicie jego serca, czułam jego ciepły oddech. I powiedział, że przed nikim się tak nie otworzył, jak przede mną. I że brakowało mu mnie. 

*

Reprezentacjo, błagam. Przywróć mnie do życia.
Tu też powinno się coś pojawić. Za kilka dni, obiecuję. 
PS Dziękuję za ponad 200 komentarzy i 15 000 wyświetleń. ♥ 

poniedziałek, 13 maja 2013

9; Pan Siatkarz.





Nic nie jest takie same, wspomnienia wracają z bólem. Po nocach śni mi się to wszystko. To co wydarzyło się ostatnio, ale także rzeczy sprzed dwóch lat. Zamknęłam się w sobie, nawet Ty nie potrafisz do mnie trafić. Wiesz, że coś jest nie tak, widzisz to.
 Niemalże siłą wyciągasz mnie na niedzielni mecz, jak sam powiedziałeś, bardzo ważny.
Spóźniona wpadam na Łuczniczkę, trwa już pierwszy set. Siadam na swoim miejscu, ściągam kurtkę. Spoglądam na Ciebie, stoisz lekko pochylony z rękoma założonym za głową, wpatrujesz się w pole przeciwnika. Uśmiecham się, gdy siada obok mnie córeczka Marcina Wiki. Wpatruję się w tatę, skaczę z radości gdy Delecta zdobywa punkt.
Pierwszy set pada łupem Chemika, drugi również. W trzecim pojawiają się problemy, trener wprowadza zmiany. Po hali roznosi się podwyższony głos spikera, oznajmiający kolejną zmianę. Drodzy państwo, gorącymi brawami powitajmy na boisku debiutującego w barwach bydgoskiego klubu, reprezentanta Polski, byłego zawodnika PGE Skry Bełchatów -  Michała Winiarskiego!  Krzyki, piski, brawa zapełniają całą przestrzeń Łuczniczki, spoglądam na boisko i widzę go. Z 13 na koszulce, opaską na włosach, 3-dniowym zarostem. Wyglądał prawie że tak samo jak kilka dni temu, gdy siedziałam, w jego kuchni, a on popijał kawę. Tylko, że wtedy miał szare, smutne oczy. Teraz są takie jak dwa lata temu, lazurowe, pełne nadziei. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nic o nim nie wiem. Nie wiedziałam, że jest siatkarzem, że teraz gra razem z Tobą, że to o nim mi mówiłeś. Nim zdążę się zorientować, mecz się kończy. Asem serwisowym pojedynek kończy Michał Winiarski, Delecta wygrywa z Resovią 3:0, wielkie brawa!  Hala powoli pustoszeje, zostają tylko najwierniejsi kibice. Podchodzę do barierek widząc, że zmierzasz w moim kierunku.
-Myślałem, że nie przyjedziesz.
-Przecież obiecałam. Gratuluję. – mówię cicho, wspinając się na palce.
-Jaśmina, wiesz, że cię kocham? – przyklejam się do Twojej spoconej koszulki, delikatnie całuję w szyję. Wiem.
Opieram brodę na twoim ramieniu, wpatruję się w boisko. On siedzi na parkiecie, masuje kolano. Nagle podnosi głowę, spogląda mi prosto w oczy. Jest zdziwiony. Wie, że ja też. Uśmiecham się delikatnie, ale on tylko spuszcza głowę, nie patrzy już na mnie. Odrywam się od Ciebie, mówię że będę czekać tam gdzie zawsze. Kiwasz głową, całując mnie w usta oddalasz się w kierunku szatni. Spoglądam jeszcze na niego, ale widzę, jak on unika mojego wzroku. Idę w stronę tylnego wejścia, czekam jak zawsze, na schodach. Jest prawie pusto, wychodzą tędy tylko poszczególni zawodnicy, którzy chcą uniknąć męczącego rozdawania autografów. Po chwili wychodzi on. W dżinsach, air maxach, z kapturem na głowie i torbą przewieszoną przez ramię. Na korytarzu jest pusto, tylko ja i on.
-Nie mówiłeś, że jesteś siatkarzem. – odwraca  się w moją stronę
-Nie mówiłaś, że jesteś z Wroną. – zdejmuje kaptur i przeczesuje dłonią długie włosy
-Nie pytałeś.
-Ty też nie. Ani teraz, ani dwa lata temu.
-I tak byś mi nie powiedział. – podchodzę do niego, czując męskie perfumy.
-Jaśmina, proszę cię. Jak się czujesz? – przewraca oczami, zmienia temat.
-Genialnie, Panie Siatkarzu. – odpowiadam z ironią i odchodzę w drugą stronę.
-Jaśka! Cholera, poczekaj! – krzyczy za mną, chwyta za ramię.
-Co ci miałem powiedzieć? Że rozwiodłem się z żoną, wywalili mnie z klubu, przyjechałem tu, żeby się kurwa mać zestarzeć i zapomnieć o tym całym popieprzonym świcie?!
-Tak, właśnie to.
-To właśnie ci to mówię, zadowolona?
-Michał….
-Co Michał, co Michał?! Jaśka, ja też mam już dość.
-Bądź jutro w Sowie, na Mostowej o osiemnastej. Muszę już lecieć. – mówię, widząc Ciebie w głębi korytarza.
On kiwa głową i wychodzi, a my wracamy do mieszkania. 

*
Nie nadaję się już do niczego, naprawdę.

poniedziałek, 6 maja 2013

8; Obiecuję.




-Jaśka, musisz wstać – ktoś delikatnie potrząsa moje ramię. Ospale otwieram oczy i widzę, że nie znajduję się w naszej sypialni. Napotykam te oczy i przypominam sobie wczorajszą noc.
-Muszę jechać do pracy, a nie zostawię cię tu samej. Mam cię odwieść do domu?
-Tak. Michał, dziękuję. Znowu.
-Przecież wiesz, że nie masz za co. – uśmiecha się ciepło – Ogarnij się, będę czekać na dole, dobrze? – kiwam głową, podnosząc się z łóżka, z jego łóżka. Wczorajszej  nocy, zasnęłam w salonie, w jego ramionach. Najwidoczniej on musiał mnie tu przenieść.
Nic o nim nie wiem. Nic poza tym, że nazywa się Michał i kiedyś mieszkał w Łodzi. A on zna mnie cholernie dobrze. Nie mam pojęcia jak to robi, ale wystarczy jedno spojrzenie na moją twarz, a on już wie, że coś się stało. Lustruję mnie tymi swoim oczami i bez słów mnie rozumie.
Chciałabym, żeby działało to w obydwie strony.
Schodzę na dół, podążając za zapachem świeżo parzonej kawy. Opieram się o ścianę, przyglądając się mu. Siedzi i popija kawę, tępo wpatruję się w podłogę. Ma smutne oczy.
-Nic o tobie nie wiem. – mówię, siadając naprzeciwko.
-Wiesz o mnie wystarczająco dużo, więcej niż ci się wydaję. – odpowiada, nie spoglądając na mnie.
Po kilku minutach wyjeżdżamy z osiedla, kierując się ku centrum miasta.
Wychodząc z samochodu, wciska mi jakąś karteczkę w dłoń, mówi ciche trzymaj się mała i odjeżdża, a ja stoję przed naszym blokiem i zastanawiam się czy jesteś w mieszkaniu i jak mam Ci to wszystko wytłumaczyć. Spoglądam na wymiętoloną karteczkę i widzę dziewięć cyfr. Wkładam ją do kieszeni i wchodzę do klatki schodowej. Mając nadzieję, że drzwi od mieszkania są otwarte, opuszczam klamkę. Przekraczając próg czuję zapach mocnej kawy i Twoich perfum. Stoisz na balkonie, opierając się o barierkę. Palisz. Znowu.  Znowu przeze mnie.
Po cichu wchodzę do salonu, i zbliżam się o drzwi balkonowych. Nie widzisz mnie, nie słyszysz, pogrążasz się w nałogu.
-Mówiłeś, że już nie palisz. – szepczę.
-Bo nie palę. – odwraca się w moja stronę i wyrzuca niedopałek – Jaśka, nawet nie wiesz jak się martwiłem! Gdzie ty byłaś?! – podchodzi i zamyka mnie w ciasnym uścisku.
-Nic mi nie jest.
-Obiecaj, że już nigdy tak nie zrobisz. Przepraszam.
Składasz delikatny pocałunek na moich ustach.
Obiecuję.
Nie mogę Ci powiedzieć gdzie byłam, co się wydarzyło.  Wciskam wymyśloną historyjkę, że nocowałam u koleżanki i dziękuję Bogu, że nie zauważyłeś moich opuchniętych policzków.

*